Taka historia. Kupuję koszulkę. Bordową z barokowym printem. Wszystko fajnie. Po pierwszym praniu jest jeszcze ok, ale drugie zabija ją doszczętnie. Wkurzona dochodzę do refleksji, że czas pomiędzy przecenami to najgorszy czas na uzupełnianie garderoby, bo zwykły człowiek musi wybierać pomiędzy jakością i ceną. I tak właśnie doszłam do wniosku, że czas przejrzeć własną szafę, bo być może znajdują się tak ubrania, które fajnie byłoby ponosić w czasie kiedy nie uśmiecha mi się wydawanie pieniędzy na kiepskiej jakości ubrania.
Wiem, że nie doszłabym do takich wniosków, gdyby nie wpojona gdzieś pomiędzy wierszami idea slow life. Ale do nurtu wyznawców jeszcze nie do końca mogę się zapisać, więc chwilowo w tym temacie cicho sza.
Wyobraźcie sobie, że sukienka którą mam na sobie od blisko dwóch lat wisiała w mojej szafie, golf leżał na dnie pewnie jeszcze dłużej, bo przypomniało mi się, że kupiłam go chyba na drugim roku studiów. Jedno i drugie w stanie idealnym. A co lepsze! Odkryłam jeszcze wiele innych rzeczy. Jak się to mówi, szewc bez butów chodzi, więc dbając o szafy innych, zaniedbałam swoją.
dress - sh - old
turtleneck - house - old
belt - sh
boots - reserved outlet
bag - mango outlet
headband - h&m old